Otworzyłam oczy i uświadomiłam sobie, że zasnęłam. Poderwałam się na nogi i
zerknęłam na zegarek. 7:30. Wskoczyłam w czarne spodnie, narzuciłam na siebie
czarną bluzę, chwyciłam telefon i pognałam do mieszkania Nikki. Po chwili otworzyła
mi drzwi.
-Tak, jasne - powiedziała i chwyciła kluczyki od swojego czarnego audi, które
kupiła wczoraj. Niedługo po tym byłyśmy już w drodze. Po drodze wytłumaczyłam
blondynce z grubsza o co chodzi.
-To jest norma. Li w każdy piątek tam jeździ, więc spokojnie - oznajmiła.
-Tu nie chodzi o Liama, tylko o faceta, który będzie się z nim bił.
Po chwili byłyśmy już na miejscu. Dziewczyna zaparkowała pomiędzy innymi
autami, a było ich tam pełno.
-Mam iść z tobą? - zapytała.
-Lepiej będzie, jak tu zaczekasz - odpowiedziałam. Blondynka pokiwała głową, a
ja wysiadłam z samochodu i ruszyłam w stronę wejścia fabryki.
Przy wejściu stało dwóch mężczyzn. Może mnie wpuszczą. Pewnym siebie
krokiem ruszyłam do przodu, ale jeden z nich, ruchem ręki zatrzymał mnie. Drugi
stanął za mną i zaczął mnie przeszukiwać, gdy stwierdził, że jest okej,
pozwolił mi iść. Na odchodne dostałam klapsa w tyłek. Odwróciłam się ze zgrozą
w oczach, a tamci tylko zaczęli się śmiać.
Wnętrze wyglądało, jak to fabryka, tylko że odnowiona i bardzo dobrze
zagospodarowana. Na środku stała duża klatka, a dookoła stali ludzie. W klatce
dostrzegłam postać Liama i jakiegoś drugiego mężczyzny, który był odwrócony do
mnie wytatuowanymi plecami. Podeszłam bliżej, szukając pozostałej czwórki, aby
się na nich nie natknąć. Zauważyłam ich nieopodal, więc ruszyłam w drugim
kierunku. Stałam po drugiej stronie klatki i przyznam, że miałam nawet dobry
widok.
Walka zaczęła się na gwizdek sędziego, którego nigdzie nie mogłam dostrzec.
Blondyn w końcu odwrócił się do mnie przodem i był to...James. Tak myślałam.
Przyglądałam się uważnie walce. Kiedy Liam dostał prosto w nos z moich ust
wydał się pisk, który od razu stłumiłam dłonią, ale stałam na tyle blisko, że
chłopak go usłyszał. Spojrzał w moim kierunku, a na jego twarzy zarysowała się
złość. Kiedy James miał zdać kolejny cios, ten go wyminął, podbiegł do rogu
klatki, przy którym była jego ekipa i coś im powiedział, a po chwili
wrócił do walki. Zayn ruszył w prawą stronę, a Harry w lewą. Dość nieciekawa
sytuacja. Zaczęłam się wycofywać do tyłu. Mulat był w bezpiecznej odległości
ode mnie, ale nie spostrzegłam Harry'ego, który właśnie mnie złapał. Posłał mi
słodki uśmiech, złapał za ramię i zaczął ciągnąć.
Zaprowadził mnie do pomieszczenia, które jak sądzę było szatnią chłopaków.
-Jak się tutaj znalazłaś?! Ostatnia panienka, która przyjechała tu za
Paynem....nieważne. Poczekasz tu grzecznie, a ja zobaczę co tam się dzieje.
Rozumiesz?
-Nie, nie zostanę tutaj - odpowiedziałam.
-Ja tu wydaję rozkazy, a ty wykonujesz polecenia! - warknął. Przypiął kajdanki
do metalowej rury, chwycił moją rękę i chciał przypiąć ją do kajdanek. Miał o
wiele więcej siły, więc nie ma szans, abym się wyrwała, ale zaryzykuję i zrobię
coś innego. Podałam mu dłoń, a gdy miał już zapinać, złapałam jego rękę i
wsunęłam w kajdanki. Zapiął. Szybko wyciągnęłam mu kluczyk z dłoni i wyszłam z
pomieszczenia. Słyszałam jeszcze jego krzyki.
Podeszłam bliżej ringu, aczkolwiek na tyle daleko, aby żaden z chłopaków
mnie nie zauważył. Co chwilę zerkałam, czy aby na pewno żaden mnie nie widzi.
Nagle poczułam czyjeś dłonie, które dotknęły moich bioder, a następnie zjechały
na brzuch. Szybko się odwróciłam i cofnęłam o dwa kroki w tył. Mężczyzna
nie był zbyt wysoki. Blondyn o zielonych oczach uśmiechał się do mnie.
-Co taka śliczna dziewczyna robi tu sama? - zapytał i podszedł bliżej.
-Nie jestem tu sama - odparłam. Mężczyzna uniósł delikatnie koszulkę do góry.
Za paskiem od spodni znajdowała się broń. Opuścił koszulkę, a ja cofnęłam się
jeszcze kawałek. Próbowałam znaleźć szczelinę pomiędzy ludźmi.
-Chodź - powiedział poważnie i wyciągnął dłoń w moim kierunku. Byłam w pułapce.
Nie ucieknę, bo reszta chłopaków. Nie pójdę z nim, bo na pewno pokojowych
zamiarów to on nie ma. Zresztą chłopaki... W tym momencie rozległy się jeszcze
głośniejsze piski i krzyki. Na podłogę padł James. Sędzia zaczął odliczać, ale
prawdopodobieństwo, że wstanie było bardzo małe. Robił się coraz większy chaos.
Blondyn to wykorzystał, złapał mnie za ramię i zaczął ciągnąć. Zaczęłam
krzyczeć, ale nikt nie zwracał na to uwagi.
Złapał już klamkę od wyjścia, ale nagle dostał dużą metalową rurą w głowę.
Od razu spojrzałam w kierunku, z którego został zadany cios. Harry trzymał w
dłoni rurę, do której go przypięłam.
-Co ja ci kurwa mówiłem?! - wrzasnął na mnie i mocno złapał za rękę. Bez
sprzeciwu podążałam za nim. Zaprowadził mnie do szatni, w której wcześniej się
znajdowałam i powiedział, że facet, który mnie zaatakował to niejaki Cracker, który
od dłuższego czasu sprawia im problemy.
-Masz szczęście, że widziałem ostateczny cios - mruknął. Po chwili drzwi
się otworzyły i do środka wszedł Liam z lekko poturbowaną twarzą i reszta
chłopaków. Brązowooki rzucił mi zimne spojrzenie.
-Wyjdźcie na chwilę. Styles, a tobie to chyba naprawdę brakuje zajęcia -
powiedział rozbawiony, a Harry burknął tylko gniewnie. Gdy zostaliśmy sami obleciał
mnie strach.
-Ja przepraszam... - zaczęłam, ale on mi przerwał.
-Jak ty się tutaj w ogóle znalazłaś?!
Odwrócił się i wszedł do jakiegoś pomieszczenia obok. W tym czasie wyciągnęłam z kieszeni telefon i szybko napisałam smsa do Nikki, aby wracała do domu i później jej wszystko wyjaśnię.
Payne wyszedł z pomieszczenia, jedynie w czarnych spodniach. Nałożył koszulkę, spakował swoje rzeczy do torby i machnął ręką, abym poszła za nim.
-Muszę jeszcze jedną rzecz załatwić. Poczekaj - powiedział, gdy zatrzymaliśmy
się obok drewnianych i wyglądających na najbardziej zadbane ze wszystkich
drzwi, które widziałam do tej pory. Położył sportową torbę obok mojej nogi i
wszedł do środka. Czekałam cierpliwe. Lustrowałam wzrokiem wszystkie elementy
tego budynku. Wszystkie spróchniałe belki, każdą dziurę w ścianie... Kilku
ludzi kręciło się jeszcze nieopodal. Nagle znikąd pojawił się ten blondyn. Miał
sine czoło i górną część policzka. Po takim ciosie nie ma się co dziwić. Zaczął
zmierzać w moim kierunku. Rozejrzałam się dookoła, ale nigdzie nie zauważyłam,
któregoś z chłopaków. Niedobrze. Spanikowałam. Nie mogłam się nigdzie ruszyć.
Był już przede mną. Złapał mnie mocno za szyję i uderzył mną o drzwi. Zrobił to
z taką siłą, że drzwi, które wyglądały na stabilne wyleciały z zawiasów.
Poleciałam razem z nimi na podłogę. Przez chwilę widziałam tylko ciemność. Ból
był niezmiernie silny. Promieniował przez całe plecy. Nie miałam siły wydać z siebie
najcichszego dźwięku. Blondyn stanął nade mną, ale Liam zadał mu mocny cios. Po
chwili usłyszałam głosy chłopaków. Zayn i Niall podnieśli mnie do góry i
zaczęli powoli prowadzić. Dawałam radę powoli iść. Wychodząc, spojrzałam się
jeszcze na chłopaków. Harry trzymał rurę przy gardle Crackera, a Payne zadawał
mu ciosy gdzie popadnie. Nie mogłam na to patrzeć i odwróciłam wzrok.
Chłopaki zaprowadzili mnie do samochodu. Wsiadłam o własnych siłach,
aczkolwiek ból na razie nie ustępował. Zdałam sobie sprawę, że nawet jedna łza
mi nie poleciała.
Niedługo po tym Liam, z chłopakiem z burzą loków na głowie i rurze
przyczepionej kajdankami do ręki, wsiedli do samochodu. Payne usiadł z przodu,
a Styles obok Nialla, który siedział obok mnie. Dopiero teraz zobaczyłam, jak
długa jest metalowa rzecz, do której przypięłam chłopaka. Siedzieliśmy w ciszy,
tylko od czasu do czasu, któryś z chłopaków zamienił zdanie z innym.
Wyglądałam przez okno, ale kilka razy zdarzyło mi się złapać kontakt
wzrokowy z Liamem w przednim lusterku; odwracałam wówczas szybko wzrok.
Starałam się myśleć o wszystkim, byle nie o tym wypadku.
Gdy dojechaliśmy, miałam ogromny problem z wysiadaniem. Stanęłam na nogi,
ale nie mogłam się już wyprostować. Brązowooki podszedł do mnie i wziął na
ręce. Bałam się do niego odezwać, bałam się spojrzeć na jego twarz. Mogłam za
nim tam nie przyjeżdżać. To nie był dobry pomysł. Następnym razem muszę
przemyśleć, zanim cokolwiek zrobię. Zaniósł mnie do pokoju, delikatnie postawił
i wyszedł na chwilę.
Kiedy wrócił kazał mi ściągnąć koszulkę. Starałam się to zrobić, ale ból
był silniejszy. Chłopak to zauważył i pomógł mi. Gdy koszulka znalazła się już
na podłodze usłyszałam, jak przeklina pod nosem. Nagle wyszedł. Zerknęłam na
koszulkę, na której były pokaźne ślady krwi. Podczas upadku drzwi musiały się
rozpaść i powbijać w moje plecy. Sięgnęłam do nich powoli, ale jego głos mnie
zatrzymał.
-Zostaw. Może trochę zaboleć - oświadczył i czułam, jak zaczyna mi coś wyciągać
z pleców.
-Masz szczęście, że to tylko dwa większe kawałki i nie ma malutkich opiłków -
mruknął i zaczął mi oczyszczać rany jakąś cieczą. Był delikatny, jego dotyk nie sprawiał mi bólu. Podał mi jeszcze
tabletki, mówiąc że ból będzie mniejszy, jeśli je połknę.
Wyjął z szafki jedną ze swoich koszulek i wręczył mi ją. Zanim wyszedł
zdążyłam jeszcze zapytać.
-Mogę zadzwonić do Cassie? - nieśmiało wyszeptałam.
-Ja zadzwonię. Prześpij się - powiedział i wyszedł z pomieszczenia. Powoli
ściągnęłam spodnie, które nie były jednak w złym stanie. Tylko kilka kropel
krwi. Złożyłam je i odłożyłam na fotel, który stał na przeciwko łóżka.
Położyłam się w łóżku, tuż przy ścianie i przykryłam się kocem. Zamknęłam oczy
i po niedługim czasie zasnęłam. Uspokoił mnie trochę zapach koca, który tak
bardzo pachniał Liamem.
Obudziłam się, a za oknem panowała kompletna ciemność. Wstałam powoli z
cholernym bólem. Otworzyłam drzwi. Dostrzegłam światło na dole i dało się
słyszeć rozmowę chłopaków. Powoli zeszłam na dół. Zatrzymałam się na ostatnim
schodku, aby nie było mnie widać.
-Liam, do cholery musisz ją zawieźć do szpitala. Nie wiesz, czy nie doznała
wewnętrznych obrażeń! - warknął Harry.
-Nie mogę jej tam kurwa zawieźć, przecież sam to kurwa wiesz! - odkrzyknął
Payne.
-Nie możecie po prostu zadzwonić albo zawieźć ją do Marthy? - zapytał spokojnie
Louis. Zapadła cisza, ale ja oczywiście musiałam dać o sobie znać, bo oparłam
się o ścianę. Coś na niej wisiało i wbiło mi się to prosto w ranę, więc
jęknęłam z bólu. Zeszłam z ostatniego schodka i stanęłam na przeciwko
chłopaków, którzy teraz mierzyli mnie wzrokiem. Na szczęście koszulka Payne'a
sięgała mi do połowy ud.
To jest świetne! Next 💜💜💜
OdpowiedzUsuńTo jest świetne! Next 💜💜💜
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Będę z Tobą do końca :**** (Mam nadzieję, że to doceniasz:/)
OdpowiedzUsuńOjej dziękuję ;) ^^
Usuń