Otworzyłam oczy. Leżałam na łące, która była pokryta kwiatami. Wstałam i
ruszyłam w kierunku niewielkiego jeziorka. Po prawej stronie zbiornika stał Liam,
a po lewej James. Nie wiem czego, ale Liamowi miałam ochotę wbić nóż w serce,
który znajdował się w mojej dłoni?! Skąd on się tam wziął. Głos w mojej głowie
mówił: Zrób to. Przecież tego pragniesz. Prawda? Nie, ja nie
mogłam. Nagle postacie wyciągnęły broń i równocześnie strzelili w kierunku
swojego przeciwnika. Obydwaj dostali w brzuch i po chwili upadli na zieloną
trawę. Pomóż Jamesowi, bo cóż może Ci zaoferować ten kretyn Liam? Ruszyłam
w kierunku Payne'a. Uklękłam przy nim i złapałam mocno za ramię.
-Liam...dlaczego mi to robisz? Proszę...Nie umieraj! - krzyczałam i zaczęłam
trząść jego ramieniem.
Otworzyłam oczy i od razu podniosłam się do pozycji siedzącej. Chłopak
siedział obok.
-Rose, ja nie umieram. Jestem tutaj - zaśmiał się i przyciągnął mnie do siebie.
Czyli, że on wszystko słyszał? Znowu gadałam przez sen. Spojrzałam na zegarek,
który wskazywał 5:30.
-Prześpij się jeszcze - oznajmił i położył się na łóżku. Położyłam głowę na
jego nagiej klatce piersiowej i zamknęłam oczy.
Obudziłam się przed dziesiątą. Liam rozłożył się na całe łóżko, tak że mi
pozostał tylko skrawek. Podniosłam się i tradycyjnie udałam się do łazienki. W
kuchni przygotowałam śniadanie dla trzech osób. Były to omlety ze świeżymi
warzywami. Po chwili w pomieszczeniu pojawiła się moja siostra.
-Jak się spało? - zapytałam i postawiłam na stole talerze ze śniadaniem.
-Dobrze, dzięki - odpowiedziała i siadła do stołu. Nie słyszała mnie, kiedy się
darłam? Musiała twardo spać.
Po chwili w kuchni pojawił się chłopak, w samych dresach. Tak, pochwal się
swoją klatą! Gdy Cass zjadła swoją porcję, podziękowała i wyszła z
pomieszczenia. Wstałam, zebrałam brudne naczynia i wzięłam się za ich zmywanie.
Po chwili poczułam czyjeś dłonie na biodrach. Chłopak objął mnie mocniej i
przycisnął mój tyłek do swojego krocza. Starałam się to ignorować, ale kiedy
jego ręce zaczęły błądzić po moim brzuchu, nie wytrzymałam. Zakręciłam kran,
wytarłam dłonie i odwróciłam się w jego stronę. Położyłam dłonie na jego
torsie, aby go odepchnąć, ale chłopak złapał je i założył sobie na kark. Jego
usta zetknęły się z moimi. Nie byłam w stanie nie odwzajemnić jego pocałunku.
Nie wiem, jak on to robił, ale po prostu nie potrafiłam. Złapał mnie za uda i
posadził na blacie. Jego dłonie zaczęły przesuwać się po moich udach.
-Rose, mogłabyś...oooj przepraszam... - Kiedy usłyszałam głos mojej siostry,
Liam oderwał się od moich ust.
-Nic nie szkodzi - powiedział, a moja siostra po chwili zniknęła.
-Nie mogę się doczekać, kiedy będę w tobie - mruknął.
-I się nie doczekasz - odpowiedziałam, zeskoczyłam z blatu i ruszyłam do pokoju
siostry, aby zapytać, co ode mnie chciała.
-Przepraszam za niego - oznajmiłam.
-Nie ma za co. Już znalazłam to, czego szukałam - powiedziała uśmiechnięta.
-Dobra, jak będziesz czegoś potrzebować to śmiało mów - powiedziałam i wyszłam
z pomieszczenia.
Po przebraniu się, usiadłam na kanapie i włączyłam telewizor. Muszę
wyciągnąć gdzieś Cassie. Nie może przecież cały czas siedzieć w pokoju. Trzeba
zapewnić jej trochę rozrywki. Tylko jakiej?
-Wychodzisz gdzieś wieczorem? - zapytał chłopak, który pojawił się znikąd.
-Do klubu - odpowiedziałam.
-Zadzwonię i powiem, że dzisiaj nie przyjdziesz, bo mam sprawę do załatwienia.
Nie będę miał czasu, żeby cię pilnować - powiedział.
-Przypominam ci, że mam dwadzieścia jeden lat i nie potrzebuję już niańki.
Zrobię co zechcę - warknęłam i stanęłam na przeciwko Liama.
-Ty nawet nie wiesz, jak działasz na mężczyzn, jak działasz na mnie... -
mruknął i nadgryzł płatek mojego ucha.
-Nie zatrzymasz mnie...
Odepchnęłam od siebie chłopaka i podążyłam do pokoju blondynki. Siedziała
na łóżku z laptopem na kolanach. Usiadłam obok niej, a ona odłożyła sprzęt na
bok.
-Jedziemy na zakupy? - zapytałam.
-Wiesz...w sumie, czego nie? - zaśmiała się i podniosła do góry.
-Daj mi dziesięć minut - powiedziałam i wyszłam z jej pokoju.
Nałożyłam krótkie szorty z wysokim stanem i krótką, luźną koszulkę. Mimo,
że dopiero był początek czerwca, to pogoda bardzo dopisywała.
-Gdzie idziesz? - zapytał chłopak.
-Idziemy na zakupy - odpowiedziałam.
-Kiedy wrócisz?
-Co to za przesłuchanie?! - warknęłam oburzona.
-Zadałem ci pytanie - odparł stanowczo.
-Nie wiem
Wyminęłam chłopaka i wyszłam razem z siostrą z domu. Miałam nawet blisko do
galerii, więc poszłyśmy piechotą.
Po trzydziestu minutach byłyśmy na miejscu. Na początku poszłyśmy do
dziecięcego sklepu, aby kupić coś dla małej. Szczerze to jestem bardzo
szczęśliwa, że będę miała siostrzenicę. Kupiłam jej kilka kolorowych ubranek
oraz zabawki. Potem zajęłyśmy się sobą. Kupiłyśmy sobie parę rzeczy, a
następnie usiadłyśmy w Starbucksie. I tak nam zleciały całe zakupy, pomijając
to, że siostra co dwadzieścia minut chodziła do łazienki, co jest zrozumiałe.
-Rozmawiałam wcześniej z Michaelem i uzgodniliśmy, żebyś ty została chrzestną.
Zgadzasz się? - zapytała.
-Jeszcze się pytasz? Oczywiście, że tak! - powiedziałam uradowana. Nie wierzę,
że będę matką chrzestną!
-Kiedy masz termin? - zapytałam.
-Czwartego sierpnia - odpowiedziała. Spojrzałam w prawo i ujrzałam znajomą
twarz. Kiedy chłopak zdał sobie sprawę, że go zauważyłam, to nałożył okulary i
zakrył się gazetą.
-Zaczekaj momencik - oznajmiłam siostrze i podeszłam do stolika, przy którym
siedział blondyn.
-Niall, co ty tu do cholery robisz?! Niech zgadnę, Liam! - syknęłam, a on
odłożył gazetę.
-Nie. Nie mogę wypić kawy i przeczytać gazety? - zapytał pretensjonalnie.
-W okularach przeciwsłonecznych?! Nie jestem taka głupia, jak ci się wydaje.
Tam siedzi Harry, tak? - zapytałam, patrząc na chłopaka o kręconych włosach,
który odwrócił się, kiedy usłyszał swoje imię.
-Tak...tylko nie mów Liamowi, błagam... - powiedział i złożył ręce, jak do
modlitwy.
-Szpiedzy to z was marni. Nie zrobię tego, ale ma to być ostatni raz, bo na
pewno nie jest to pierwszy - oznajmiłam i wróciłam do siostry.
-Kto to był? - zapytała Cassie.
-Stary znajomy - odpowiedziałam, patrząc jak bierze Harry'ego i wychodzi.
Wypiłyśmy kawę i spokojnie ruszyłyśmy w kierunku mieszkania. Wróciłyśmy po
trzeciej. Przebrałam się i poszłam do kuchni. Zastałam tam Liama,
który...gotował?!
-Co robisz? - zapytałam.
-Obiad. Nie widać?
Jestem ciekawa skąd wiedział, o której godzinie będziemy w domu... To było
do przewidzenia, że Niall nie odpuścił i dalej mnie śledził. Przecież Payne nie
zniósłby tego, gdyby ktoś mnie dotknął.
-Jakiś chłopak był i zostawił to - powiedział i wręczył mi kartkę. Jest to
kontrakt jeździecki! Mam dwa tygodnie na odpowiedź. Uzupełnię go później, na
spokojnie. Dzisiaj mam jeszcze misję do wykonania. Do klubu mam na dziesiątą,
więc powinnam się wyrobić, jeśli wszystko pójdzie zgodnie z moim planem.
Chłopak nałożył każdemu porcję i postawił na stole. Usiedliśmy wszyscy i
zaczęliśmy jeść. Panowała cisza. Cholerna cisza, której tak nienawidzę.
Kiedy wszyscy zjedli, zebrałam talerze i sztućce, a następnie włożyłam je
do zmywarki. Cass podziękowała i wróciła do swojego pokoju.
-Zostajesz dzisiaj w domu. Nie idziesz do żadnego klubu - powiedział stanowczo
Liam, gdy wychodziłam z kuchni.
-Nie będziesz mi mówił co mam robić, mieszkanie się same nie opłaci -
odpowiedziałam i ruszyłam przed siebie, ale chłopak złapał mnie za nadgarstek i
przyciągnął do siebie. W lewej ręce uwięził moje nadgarstki, a prawą złapał
mnie za tyłek. Burknęłam niezadowolona i próbowałam się wyrwać, ale na próżno.
Po co ja to w ogóle robię? Przecież on jest za silny. Nie mam szans z nim. Jego
prawa ręka podniosła mój podbródek, a jego wargi złączyły się z moimi.
Zamknęłam oczy i skupiłam się tylko na pocałunku. Nawet nie wiem, kiedy uwolnił
moje ręce, które od razu przeniosłam na jego kark. Pogłębił pocałunek i
posadził mnie na blacie. Po chwili przypomniało mi się wydarzenie z
dzisiejszego poranka. Szybko oprzytomniałam, odepchnęłam od siebie Liama i
dotknęłam stopami paneli.
-Kochanie, zostajesz dzisiaj w mieszkaniu - oznajmił, zanim wyszłam z
pomieszczenia.
Sprzątnęłam w pokoju, bo zrobił się mały bałagan od...sama nie wiem od
czego. Potem położyłam się na łóżku i zamknęłam oczy. Jestem ciekawa, czy to
chodzi o tego Bakera. Często się zdarza, że dopiero przyszłość pokazuje nam,
ile co było warte. James był kiedyś dla mnie wartościowy, a teraz? Teraz tylko
wspominanie go, sprawia ból. Wiem, że czas nie leczy ran, on je tylko
zabliźnia, a ślad pozostaje do końca. Dlaczego ja w ogóle mam ochotę sprawdzić,
gdzie Payne się wybiera? Sama nie wiem. Jestem zbyt ciekawa, żeby tego nie
sprawdzić. Wiem, że nie powinnam, ale to mi nie da spokoju. A co do
dzisiejszego urlopu, to może zostanie w domu i spędzenie trochę czasu z siostrą
to najlepsze rozwiązanie?
Witam Was Kochani moi.
Dziękuję Wam za 1,200 wyświetleń, mimo, że dawno nie dodałam żadnego
rozdziału. Mam nadzieję, że rozdział się spodoba i pojawi się chociaż z jeden
komentarz. I przypominam, że rozdziały będą dodawane nieregularnie z powodu
braku weny. Z góry dziękuję za cierpliwość i do następnego :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz