Stał przede mną i czekał na wyjaśnienia. Rosalio Larsson musisz przestać
wspominać chłopaka, który nie był ciebie wart. Daj sobie z nim już spokój, nie
rozdrapuj starych ran.
-Przepraszam... Słabo mi się zrobiło i musiałam zaczerpnąć powietrza - oznajmiłam.
Otarłam łzy i chciałam wrócić do klubu, ale chłopak mnie zatrzymał. Nie
uwierzył mi.
-Im dłużej coś w sobie tłumisz, z tym większą siłą to kiedyś wybuchnie.
Po co mam cokolwiek mu mówić? Facet chodzi z bronią, mieszka w willi, ma
masę pieniędzy, a ja mam mu mówić o swojej dawnej miłości?
-No wyżal się, proszę bardzo.
Jego słowa nie zabrzmiały ani trochę zachęcająco, ja wyczułam w tym krztę
sarkazmu. Stałam jak kołek i patrzyłam się na chłopaka, nie wiedząc, czy mam
coś mówić, czy lepiej się nie odzywać i wrócić do środka. W końcu nie
wytrzymałam i powiedziałam mu o wszystkim.
-Muszę wracać z powrotem - powiedziałam i ruszyłam w stronę budynku.
-Stój! Nie musisz, już wszystko załatwiłem, odwiozę cię do domu! - krzyknął, a
ja się zatrzymałam. Po chwili poczułam uścisk na ramieniu. Chłopak pociągnął
mnie za rękę i zaprowadził do auta. Nie protestowałam. Otworzył mi drzwi od strony
pasażera, a ja zajęłam miejsce.
Liam
jechał przepisowo, co mnie zaskoczyło. Po niedługim czasie dotarliśmy do mojego
mieszkania. Pierwsza wysiadłam z samochodu i ruszyłam w stronę budynku.
Wbiegłam po schodach, stanęłam przed drzwiami i sięgnęłam do tylnej kieszeni w
poszukiwaniu kluczy, których tam nie było. Zirytowana pociągnęłam za klamkę,
drzwi od razu się otworzyły. Przerażona weszłam do środka, zamknęłam drzwi i
chciałam zapalić światło, ale ktoś przycisnął mnie do ściany. Mój wzrok nie
zdążył przyzwyczaić się do ciemności, więc nie widziałam nawet zarysu postaci.
Nagle moje usta zostały złączone z innymi. Payne. Poznałam po smaku, tylko jego
usta smakowały miętą i były tak delikatne. Odwzajemniłam pocałunek. Dotknęłam
jego brzucha, na którym nie było koszulki. Nie odrywając się ode mnie, zaczął
mnie prowadzić do pokoju. Jakimś cudem zdążył już opanować rozmieszczenie
rzeczy w domu, skoro nie natrafił na żadną przeszkodę. Po chwili moje nogi nie
dotykały już podłoża. Trzymał mnie w ramionach i wchodził po schodach. Zrobił
jeszcze kilka kroków i położył mnie na łóżku. Chwycił moją koszulkę i zaczął ją
podwijać. Co to to nie! Odepchnęłam go od siebie i stanęłam na równe nogi.
-Nie powinieneś wracać do domu ? - zapytałam.
-Najpierw muszę coś załatwić, tutaj... - wstał i mruknął mi do ucha.
Zignorowałam wypowiedziane przez niego zdanie i wyszłam z pokoju. Zamknęłam się
w łazience, może tych drzwi mi nie wyciągnie z zawiasów.
Po
przebraniu się postanowiłam pójść spać do salonu. Rozłożyłam się na kanapie i
przykryłam kocem. Długo nie mogłam zasnąć, bo słyszałam, jak chłopak robi coś
na górze. Nie miałam nawet siły psychicznej, żeby zobaczyć, co on tam wymyślił.
Rano
obudziłam się w swoim łóżku, w objęciach chłopaka. Nie przypominam sobie, żebym
w nocy wróciła do łóżka. Nie miałam ochoty na jakąkolwiek kłótnię z chłopakiem,
więc wyswobodziłam się z objęć i ruszyłam do łazienki. Nałożyłam stare szorty i
luźną koszulkę. Włosy związałam w koka i zeszłam do kuchni. Wypiłam herbatę i
wzięłam się za sprzątanie.
Pozmywałam
wszędzie podłogi i pościerałam kurze. Teraz został mi tylko mój pokój. Po cichu
weszłam po schodach i ruszyłam do pokoju. Liam rozmawiał przez telefon.
-Jutro o ósmej...fabryka szkła...Baker...
Baker, Baker, Baker.... Mam nadzieję, że to nie James. Otworzyłam drzwi i
weszłam do pomieszczenia. Payne leżał bez koszulki na moim łóżku i lustrował
każdy mój ruch. Na początku wzięłam się na ścieranie kurzy. Usłyszałam, jak
chłopak wstaje z łóżka i idzie w moją stronę. Po chwili jego ręka znalazła się
na moim tyłku i mocno go ścisnęła.
-Ładny masz tyłek... - mruknął mi do ucha, a ja od razu się odwróciłam.
Spojrzałam na jego idealnie wyrzeźbioną klatę.
-Ubrałbyś się - oznajmiłam i powróciłam do poprzedniej czynności. Szatyn objął
mnie wokół bioder i stał tak. Nie przerwałam swojej czynności. Nagle z półki
zleciało mi pudełeczko. Od razu się po nie schyliłam. To był błąd. Wypięłam
tyłek centralnie w krocze Payne'a. Ten tylko mocniej przycisnął mnie do siebie.
Odepchnęłam się od niego i stanęłam przy przeciwległej ścianie.
-J-ja.. ja n-nie... - zaczęłam się jąkać i moja twarz zapewne przybrała
purpurowy odcień.
-Nie mogłaś tak od razu? - zapytał łobuzersko.
-To był przypadek, ja nie... - Nie wiedziałam co powiedzieć.
-Później mi się będziesz tłumaczyć - oznajmił i puścił mi perskie oko. Wziął
swój telefon i wyszedł z mieszkania.
Po
skończonym sprzątaniu, zrobiłam sałatkę na szybko, którą od razu skonsumowałam.
Nagle ktoś z hukiem wparował do mojego mieszkania. Wstałam i poszłam w kierunku
drzwi wejściowych. Liam rzucił skórzaną kurtkę na wieszak i wyminął mnie bez
słowa. Miał rozciętą wargę, z której sączyła się krew. Zabrałam z łazienki
gazik, który namoczyłam wodą utlenioną i podeszłam do chłopaka, który stał w
kuchni. Złapałam go za rękę, a ten odwrócił się w moim kierunku. Wspięłam się
na palce i delikatnie przetarłam ranę. Jak widać to on też może dostać od kogoś
w mordę, a nie tylko ktoś od niego.
-Co się stało? - zapytałam.
-Nie twój interes! - warknął i odepchnął mnie od siebie. Wyrzuciłam gazik i
usiadłam na kanapie. Ignorowałam przekleństwa chłopaka, które wypowiadał z
nieznanego mi powodu.
Gdy
byliśmy w drodze na lotnisko, mój wzrok obserwował krajobrazy za oknem. Przez
całą drogę żadne z nas się nie odezwało. Kiedy chłopak zaparkował wysiadłam z
samochodu i oparłam się o jego maskę. Nie wytrzymałabym dłużej w jego towarzystwie.
Po
dwudziestu minutach zobaczyłam dziewczynę, która zmierzała w moim kierunku.
Ciągnęła za sobą niewielką, czarną walizkę. Ruszyłam w jej kierunku, a kiedy byłam
blisko podbiegłam i rzuciłam się jej na szyję. Odwzajemniła uścisk, ale coś mi
nie pasowało. Oderwałam się od niej i spojrzałam na jej brzuch. Otworzyłam
buzię ze zdziwienia.
-Później o tym pogadamy - oznajmiła.
-Jak ci minęła podróż? - zapytałam.
-Dobrze, a tobie jak się układa? Widzę, że znalazłaś chłopaka.
Chciałam zaprzeczyć, ale "mój chłopak" mnie uprzedził.
-Liam. Miała szczęście, że mnie spotkała - powiedział dumnie i wyciągnął rękę w
jej stronę. Szczęście? Polemizowałabym…
-Cassie - odpowiedziała i ujęła jego dłoń. Kilka dni temu rozmawiałam z nią
przez telefon i mówiłam, że nie mam chłopaka. Nie chcę, żeby myślała, że ją okłamuję.
W
drodze powrotnej blondynka opowiadała o rzeczach, jakie działy się w jej życiu,
pomijając ciążę i Michaela. Czyżby ją zostawił? To jest mało prawdopodobne.
Podczas naszego ostatniego spotkania mówił, że ją bardzo kocha i chce się jej
oświadczyć.
Wracając
do Payne'a, to muszę z nim poważnie pogadać. Ja prosiłam go jedynie o to, aby
pojechał po moją siostrę, a nie o "bycie" moim chłopakiem.
Wieczorem poszłam z Cassie na spacer.
-Co się stało? - zapytałam.
-Jestem w siódmym miesiącu. Michael mnie zostawił, bo uznał, że zmarnuje sobie
życie z dzieckiem - powiedziała. Przytuliłam ją, bo wiedziałam, że zaraz się
rozklei.
-Przemyśli wszystko i wróci do ciebie. Musi wziąć odpowiedzialność za swoje
czyny - oznajmiłam. Starałam się ją jakoś pocieszyć, ale nie wiedziałam, jakich
użyć słów. Opowiadałyśmy sobie również, co ciekawego wydarzyło się w
naszym życiu do tej pory. Pominęłam wszystkie wydarzenia z Liamem. Nie powiem
jej, że mierzył do mnie z broni. Wyciągnęłam telefon z kieszeni, aby sprawdzić,
która godzina, ale ujrzałam również piętnaście nieodebranych połączeń.
Niechętnie oddzwoniłam do chłopaka. Kiedy odebrał pierwszą rzeczą był ochrzan,
że nie odbieram telefonu, a następnie pytania dotyczące naszego powrotu.
Gdy
się rozłączyłam oznajmiłam siostrze, że musimy już wracać, bo "mój
chłopak" się martwi. Po powrocie do mieszkania zastałam tam jeszcze
jednego gościa. Był nim Louis, jeżeli się nie mylę. Zaprowadziłam blondynkę do
"jej pokoju", a następnie poszłam do kuchni, do chłopaków.
-Cześć - burknął Louis.
-Hej - odpowiedziałam równie obojętnie.
-Jak do ciebie dzwonię to masz odbierać! - warknął Liam.
-Dobrze, przepraszam - mruknęłam cicho.
-A teraz jeżeli możesz to wyjdź, bo mamy sprawę z Lou do załatwienia -
powiedział i odgonił mnie ruchem ręki. Westchnęłam zrezygnowana i wyszłam z
pomieszczenia. Wstąpiłam jeszcze do pokoju Cassie.
-Idziesz już spać? - zapytałam, gdy zauważyłam, że dziewczyna kładzie się już
do łóżka.
-Tak, a co?
-Nie nic, odpoczywaj. Dobranoc - powiedziałam i wyszłam z pokoju.
Wzięłam
prysznic, nałożyłam piżamy i położyłam się do łóżka. Po chwili usłyszałam
lekkie trzaśnięcie drzwiami wejściowymi i kroki na klatce schodowej. W pokoju
pojawił się Payne w samych bokserkach. Z jego ust nie znikał szczeniacki
uśmieszek. Podziwiałam jego idealnie wyrzeźbione mięśnie do czasu, aż zostałam
przyłapana. Odwróciłam się na drugi bok, aby chłopak nie zauważył moich
zarumienionych policzków. Liam położył się obok i przyciągnął mnie do siebie.
Nagle przekręcił mnie na plecy, podniósł moją koszulkę i zaczął składać
pocałunki na moim brzuchu. Protestowałam, ale on udawał, że nie słyszy. Nie
mogłam krzyknąć, bo za ścianą znajdowała się moja siostra.
-Moja siostra jest za ścianą - jęknęłam.
-Niech słyszy, jaki dobry w łóżku jestem - mruknął zadowolony. Podniósł trochę
wyżej koszulkę, tak że było mi widać skrawek piersi.
-Zostaw mnie! Nie prześpię się z tobą! - odparłam głośniej i z całej siły
starałam się odepchnąć od siebie mężczyznę. Niestety moje próby nie dały
rezultatów. Na moim ciele nie było już koszulki. Wpił się w moją szyję i powoli
schodził coraz niżej. Do moich oczu napłynęły łzy. To mnie przerastało. Ja nie
mogłam tego zrobić, nie teraz, nie z nim.
-L-Liam proszę... - załkałam łamiącym się głosem, a do niego w końcu coś
dotarło. Oderwał się od mojego ciała i spojrzał mi w oczy. Jego wzrok mnie
palił. Wiem, że jest nieźle wkurwiony, ale jeżeli chce mieć dziewczynę, która
będzie mu dawać dupy, kiedy tego zapragnie, to niech szuka gdzie indziej.
Stanął na równe nogi i wyciągnął coś z kieszeni jeansów. Chwyciłam koszulkę,
która wylądowała wcześniej obok łóżka i narzuciłam ją na siebie. W ręku
chłopaka dostrzegłam paczuszkę papierosów i zapalniczkę, z którą wyszedł na
balkon. Podmuch wiatru rozwiał zasłonę, a po chwili w pokoju było czuć dym
papierosowy. Wstałam i udałam się do łazienki. Tam przemyłam twarz zimną wodą i
wróciłam do pokoju. Blondyn leżał już na łóżku. Położyłam się na drugim końcu
łóżka, ale gdy powoli zasypiałam, Liam przytulił mnie do siebie. Moje serce się
wtedy uspokoiło i spokojnie zasnęłam.